czwartek, 7 kwietnia 2011

Mam w sobie myśli przodków.

Czuję nić łączącą mnie z Nimi.

Jestem tu po to,by o Nich nie zapomnieć.

"Podać" tę "pamięć" dalej.

Kiedy mnie już nie będzie,

wszystko się wyjaśni.

Spotkają się Oni i Ci co po mnie przyjdą.

Wszystko będzie jasne.

Rozwiążą się wszystkie zagadki.

Nikt nie będzie miał do nikogo żalu.

Chronologicznie napisze się Nasza Historia.

Piękna czy nie,Nasza.

Niteczki które nas krępują, popękają i spadną w dół.

Zostaną tylko dobre więzy.

Żadne zmartwychwstanie nie pomoże,i nie zaszkodzi...

niedziela, 6 czerwca 2010

Bez tytułu...

Właśnie odkryłam,że w dzisiejszych czasach największymi antysemitami są Żydzi którzy nie przyznają się do swoich korzeni.Zupełnie tak samo jak dawniej największymi homofobami byli ukrywający nawet przed sobą swój homoseksualizm...Mogłabym przytoczyć kilka nazwisk,ale nic to zmieni.

czwartek, 27 maja 2010

sen z przed kilku dni,teraz wiem ...

Zapisałam ten sen zaraz po obudzeniu.Byłam pewna,że coś znaczy tylko nie wiedziałam jeszcze co.Jestem w synagodze,która przypomina mi dom mojej babci.A może to tylko zapach,klimat,światło podobne.Dużo ludzi,zaczyna się modlitwa,słychać rabina,ale niektórzy głośno rozmawiają,przeszkadzają.Rabin ucisza rozmowy.(tak jest często naprawdę)Są ze mną mama i babcia.Są w jednym wieku,obie starsze panie.Czuję się za nie odpowiedzialna w tym tłumie obcych,i w tej niecodziennej dla nich sytuacji.Przez otwarte drzwi wpada promień słońca,snop złotego kurzu unosi się leniwie i kłębi w równej ukośnej smudze.Ładny widok...patrzę przez drzwi,całkiem blisko,bo jakby obok schody kościoła.Moja uwaga skupia się na tym,żeby usłyszeć również słowa ludzi w kościele.Widzę plecy tych,którzy nie weszli do środka tylko stoją w drzwiach jakby chcieli się ogrzać w promieniach słońca.Moja mama i babcia siedzą sobie,ja stoję obok.To co dzieje się w synagodze cichnie i słychać głośne słowa modlitwy z kościoła.Nie mogę rozpoznać jakie to słowa.Wszyscy obok mnie,również mama i babcia starają się zagłuszyć te dżwięki,jakimiś innymi słowami stanowczo i sycząco.Zastanawiam się czy tak powinno być naprawdę,postanawiam to sprawdzić jak wrócę do domu.

poniedziałek, 3 maja 2010

Widok z okn@


Widoki z okien zawsze były dla mnie bardzo ważne.Po pierwsze dlatego,że są właściwie jedyną przyjemnością jaką czerpię z ogrodu.Nie jest tak,że nie chcę czy nie lubię pracy w grządkach,ale zawsze jest coś ciekawszego do roboty także szkoda mi na to czasu.Lubię oczywiście poleżeć w hamaku,ale zwykle coś mnie z tego hamaka woła.

Czasem,kiedy mój ogród mnie nie lubi,kuje mnie w oczy jakimś zaniedbaniem
i próbuje wzbudzić współczucie potem wyrzuty sumienia i niechęć.
Wolę mieć z moim ogrodem dobre relacje,więc staram się żeby widok z każdego okna był piękny,uśmiechamy się do siebie przez szybę,ja
i moje badylki,wtedy jest dobrze.Tak było zimą...wierzba w ślubnej sukni:)

W Magnoliach widoki są zwykle ładne,ale tej wiosny zauważyłam jedno brzydkie miejsce.Jakoś zupełnie nie miałam pomysłu na aranżację tego widoku.Małgosia ma bzika swojego ogrodu,biega z sekatorem i sikawką cały sezon,zna się na wszystkich odmianach badylków,gada ze
swoimi kwiatkami,rosną u niej jak wściekłe.Nie trudno zgadnąć,że poprosiłam ją o poradę.Popatrzyła,pomyślała i...została Menadżerem widoku z tego okna.Przywlokła wór ziemi,kilka sadzonek lawendy,dwie róże,jeszcze jakieś badylki,ale zapomniałam jak się nazywają.(Muszę zapytać i zapisać sobie nazwy)Wczoraj zaprojektowała grządkę i siedząc na płotku,wskazując palcem gdzie co wetknąć,nadzorowała moją pracę.Dostałam pracę domową,wpadnie potem sprawdzić jak mi poszło. Na razie w innym oknie już w pełni kwitnie magnolia(prawie jak stalowa) :)

niedziela, 2 maja 2010

Znowu nie mam nic w skarbonce na wakacje...


Coś ciekawego dzieje się w stalowych magnoliach! :)))
Organizujemy warsztaty które pomogą nam zagospodarować właściwie i efektywnie nasze pieniądze.Nawet jeśli jest ich mało trzeba umieć z pożytkiem je podzielić,nie odmawiając sobie wielu przyjemności.Same zawsze narzekamy,że na coś nie możemy sobie pozwolić bo są inne priorytety.Bardzo chcemy nauczyć się rezygnować z wydatków które są niepotrzebne i pomnożyć to co już jest aby czasem sobie na takie pozwolić.

WARSZTATY FINANSOWE DLA KOBIET
Czy żyjesz od pierwszego do pierwszego i wciąż nie wychodzi Ci odkładanie na ‘czarną godzinę’, nie mówiąc o długoterminowym inwestowaniu?

Wydajesz wszystko, co masz i nie potrafisz nad tym zapanować?

Masz przeczucie, że zarabiasz zbyt mało?

A może każda rozmowa o pieniądzach z partnerem kończy się kłótnią?

Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedziałaś ‘tak’ – te warsztaty są dla Ciebie.

Na warsztatach m.in. poznasz swoją finansową osobowość, postawisz sobie mądre cele finansowe, dowiesz się, jak zarabiać więcej, nauczysz się, jak kontrolować wydatki, sporządzać domowy budżet i przestać żyć od wypłaty do wypłaty, nauczysz się również, jak mądrze oszczędzać, inwestować i brać kredyty, a także konstruktywnie rozmawiać o pieniądzach ze swoim partnerem. Zyskasz praktyczną wiedzę i wspaniale spędzisz czas.

Terminy zajęć: Do ustalenia,raczej w soboty i niedziele.

Godzina zajęć: Do ustalenia jak zbierze się grupa. Zajęcia trwają 3 godziny z wyjątkiem ostatnich, które trwają 4 godziny.

Miejsce zajęć: Atelier Urody Piaseczno ul.Wybickiego12 tel. 0 22 757 25 05, 0 500 456 234, 0 503 396 584

Koszt zajęć: 250 zł za 3 spotkania (należność płatna na konto po potwierdzeniu zgłoszenia).Cena może być nawet 180zł jeśli będzie nas więcej.

Zapisy: Asia 500456234, Małgosia 503396584
Polecam i uśmiecham się o ewentualne polecenie Waszym koleżankom. Naprawdę BARDZO DOBRA sprawa przynosząca zaskakująco szybkie efekty.

sobota, 24 kwietnia 2010

Mój Tatuś...



Miał taki błysk w oczach.Dobrze było wiadomo kiedy jest szczęśliwy,kiedy zmęczony,kiedy zdenerwowany.Zawsze mówił co myśli,nawet jeśli nie było to poprawne "politycznie".Potrafił dać mi poczucie bezpieczeństwa,takie wrażenie,że za mną stoi i w razie czego pomoże.Cenił ludzi mądrych,otwartych,ambitnych.Sam był taki właśnie...Szukałam wielokrotnie jego dłoni i kiedy ją odnajdywałam sprawiał,że czułam się na tyle silna,że dalej szłam już sama.Wymagał ode mnie dużo,ale zauważał najmniejsze cenne wartości,i był dumny...Brak mi Ciebie Tatusiu...Już rok jak odszedłeś.

sobota, 17 kwietnia 2010

Co jeszcze czeka za rogiem?


Wydarzenia ostatnich kilku dni wytrąciły mnie z równowagi.Nikt nigdy nie przewidziałby takiego scenariusza nawet najbardziej szalony "oskarowy"scenarzysta nie wpadłby na taki absurdalny pomysł.Mało było,że mój czy nie mój(jakkolwiek)prezydent z żoną giną w katastrofie pod Smoleńskiem,w drodze na rocznicę "Katyńską"musiała jeszcze chmura pyłu wulkanicznego utrudnić dotrzeć delegacjom z całego świata na uroczystości pogrzebowe na Wawelu.Czy to może znaki jakieś?Ale który to znak?Tragiczna śmierć pary prezydenckiej w otoczeniu świty?Czy wybuch wulkanu który odzywa się raz na dwieście lat?Co jeszcze może się wydarzyć?Chyba lepiej się przygotować.Może trzeba rozpisać konkurs przewidywania dziwacznych zdarzeń i opracować procedury postępowania w razie co.Gdy patrzę teraz na tłumy na placu Piłsudskiego,na zbolałe twarze rodzin,na rabina Schudricha jakby zagubionego w tłumie delegacji,wolałabym żeby już było po tym pogrzebie na Wawelu.Chyba wielu też tak myśli...Rozglądajmy się na boki,ostrożniej,wolniej,spokojniej,nie kuśmy losu.Tylko czy to coś pomoże?

To piękne zdjęcie znalazłam na www.foto.forum.gazeta.pl
Są inne,równie piękne.