niedziela, 6 czerwca 2010

Bez tytułu...

Właśnie odkryłam,że w dzisiejszych czasach największymi antysemitami są Żydzi którzy nie przyznają się do swoich korzeni.Zupełnie tak samo jak dawniej największymi homofobami byli ukrywający nawet przed sobą swój homoseksualizm...Mogłabym przytoczyć kilka nazwisk,ale nic to zmieni.

czwartek, 27 maja 2010

sen z przed kilku dni,teraz wiem ...

Zapisałam ten sen zaraz po obudzeniu.Byłam pewna,że coś znaczy tylko nie wiedziałam jeszcze co.Jestem w synagodze,która przypomina mi dom mojej babci.A może to tylko zapach,klimat,światło podobne.Dużo ludzi,zaczyna się modlitwa,słychać rabina,ale niektórzy głośno rozmawiają,przeszkadzają.Rabin ucisza rozmowy.(tak jest często naprawdę)Są ze mną mama i babcia.Są w jednym wieku,obie starsze panie.Czuję się za nie odpowiedzialna w tym tłumie obcych,i w tej niecodziennej dla nich sytuacji.Przez otwarte drzwi wpada promień słońca,snop złotego kurzu unosi się leniwie i kłębi w równej ukośnej smudze.Ładny widok...patrzę przez drzwi,całkiem blisko,bo jakby obok schody kościoła.Moja uwaga skupia się na tym,żeby usłyszeć również słowa ludzi w kościele.Widzę plecy tych,którzy nie weszli do środka tylko stoją w drzwiach jakby chcieli się ogrzać w promieniach słońca.Moja mama i babcia siedzą sobie,ja stoję obok.To co dzieje się w synagodze cichnie i słychać głośne słowa modlitwy z kościoła.Nie mogę rozpoznać jakie to słowa.Wszyscy obok mnie,również mama i babcia starają się zagłuszyć te dżwięki,jakimiś innymi słowami stanowczo i sycząco.Zastanawiam się czy tak powinno być naprawdę,postanawiam to sprawdzić jak wrócę do domu.

poniedziałek, 3 maja 2010

Widok z okn@


Widoki z okien zawsze były dla mnie bardzo ważne.Po pierwsze dlatego,że są właściwie jedyną przyjemnością jaką czerpię z ogrodu.Nie jest tak,że nie chcę czy nie lubię pracy w grządkach,ale zawsze jest coś ciekawszego do roboty także szkoda mi na to czasu.Lubię oczywiście poleżeć w hamaku,ale zwykle coś mnie z tego hamaka woła.

Czasem,kiedy mój ogród mnie nie lubi,kuje mnie w oczy jakimś zaniedbaniem
i próbuje wzbudzić współczucie potem wyrzuty sumienia i niechęć.
Wolę mieć z moim ogrodem dobre relacje,więc staram się żeby widok z każdego okna był piękny,uśmiechamy się do siebie przez szybę,ja
i moje badylki,wtedy jest dobrze.Tak było zimą...wierzba w ślubnej sukni:)

W Magnoliach widoki są zwykle ładne,ale tej wiosny zauważyłam jedno brzydkie miejsce.Jakoś zupełnie nie miałam pomysłu na aranżację tego widoku.Małgosia ma bzika swojego ogrodu,biega z sekatorem i sikawką cały sezon,zna się na wszystkich odmianach badylków,gada ze
swoimi kwiatkami,rosną u niej jak wściekłe.Nie trudno zgadnąć,że poprosiłam ją o poradę.Popatrzyła,pomyślała i...została Menadżerem widoku z tego okna.Przywlokła wór ziemi,kilka sadzonek lawendy,dwie róże,jeszcze jakieś badylki,ale zapomniałam jak się nazywają.(Muszę zapytać i zapisać sobie nazwy)Wczoraj zaprojektowała grządkę i siedząc na płotku,wskazując palcem gdzie co wetknąć,nadzorowała moją pracę.Dostałam pracę domową,wpadnie potem sprawdzić jak mi poszło. Na razie w innym oknie już w pełni kwitnie magnolia(prawie jak stalowa) :)

niedziela, 2 maja 2010

Znowu nie mam nic w skarbonce na wakacje...


Coś ciekawego dzieje się w stalowych magnoliach! :)))
Organizujemy warsztaty które pomogą nam zagospodarować właściwie i efektywnie nasze pieniądze.Nawet jeśli jest ich mało trzeba umieć z pożytkiem je podzielić,nie odmawiając sobie wielu przyjemności.Same zawsze narzekamy,że na coś nie możemy sobie pozwolić bo są inne priorytety.Bardzo chcemy nauczyć się rezygnować z wydatków które są niepotrzebne i pomnożyć to co już jest aby czasem sobie na takie pozwolić.

WARSZTATY FINANSOWE DLA KOBIET
Czy żyjesz od pierwszego do pierwszego i wciąż nie wychodzi Ci odkładanie na ‘czarną godzinę’, nie mówiąc o długoterminowym inwestowaniu?

Wydajesz wszystko, co masz i nie potrafisz nad tym zapanować?

Masz przeczucie, że zarabiasz zbyt mało?

A może każda rozmowa o pieniądzach z partnerem kończy się kłótnią?

Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedziałaś ‘tak’ – te warsztaty są dla Ciebie.

Na warsztatach m.in. poznasz swoją finansową osobowość, postawisz sobie mądre cele finansowe, dowiesz się, jak zarabiać więcej, nauczysz się, jak kontrolować wydatki, sporządzać domowy budżet i przestać żyć od wypłaty do wypłaty, nauczysz się również, jak mądrze oszczędzać, inwestować i brać kredyty, a także konstruktywnie rozmawiać o pieniądzach ze swoim partnerem. Zyskasz praktyczną wiedzę i wspaniale spędzisz czas.

Terminy zajęć: Do ustalenia,raczej w soboty i niedziele.

Godzina zajęć: Do ustalenia jak zbierze się grupa. Zajęcia trwają 3 godziny z wyjątkiem ostatnich, które trwają 4 godziny.

Miejsce zajęć: Atelier Urody Piaseczno ul.Wybickiego12 tel. 0 22 757 25 05, 0 500 456 234, 0 503 396 584

Koszt zajęć: 250 zł za 3 spotkania (należność płatna na konto po potwierdzeniu zgłoszenia).Cena może być nawet 180zł jeśli będzie nas więcej.

Zapisy: Asia 500456234, Małgosia 503396584
Polecam i uśmiecham się o ewentualne polecenie Waszym koleżankom. Naprawdę BARDZO DOBRA sprawa przynosząca zaskakująco szybkie efekty.

sobota, 24 kwietnia 2010

Mój Tatuś...



Miał taki błysk w oczach.Dobrze było wiadomo kiedy jest szczęśliwy,kiedy zmęczony,kiedy zdenerwowany.Zawsze mówił co myśli,nawet jeśli nie było to poprawne "politycznie".Potrafił dać mi poczucie bezpieczeństwa,takie wrażenie,że za mną stoi i w razie czego pomoże.Cenił ludzi mądrych,otwartych,ambitnych.Sam był taki właśnie...Szukałam wielokrotnie jego dłoni i kiedy ją odnajdywałam sprawiał,że czułam się na tyle silna,że dalej szłam już sama.Wymagał ode mnie dużo,ale zauważał najmniejsze cenne wartości,i był dumny...Brak mi Ciebie Tatusiu...Już rok jak odszedłeś.

sobota, 17 kwietnia 2010

Co jeszcze czeka za rogiem?


Wydarzenia ostatnich kilku dni wytrąciły mnie z równowagi.Nikt nigdy nie przewidziałby takiego scenariusza nawet najbardziej szalony "oskarowy"scenarzysta nie wpadłby na taki absurdalny pomysł.Mało było,że mój czy nie mój(jakkolwiek)prezydent z żoną giną w katastrofie pod Smoleńskiem,w drodze na rocznicę "Katyńską"musiała jeszcze chmura pyłu wulkanicznego utrudnić dotrzeć delegacjom z całego świata na uroczystości pogrzebowe na Wawelu.Czy to może znaki jakieś?Ale który to znak?Tragiczna śmierć pary prezydenckiej w otoczeniu świty?Czy wybuch wulkanu który odzywa się raz na dwieście lat?Co jeszcze może się wydarzyć?Chyba lepiej się przygotować.Może trzeba rozpisać konkurs przewidywania dziwacznych zdarzeń i opracować procedury postępowania w razie co.Gdy patrzę teraz na tłumy na placu Piłsudskiego,na zbolałe twarze rodzin,na rabina Schudricha jakby zagubionego w tłumie delegacji,wolałabym żeby już było po tym pogrzebie na Wawelu.Chyba wielu też tak myśli...Rozglądajmy się na boki,ostrożniej,wolniej,spokojniej,nie kuśmy losu.Tylko czy to coś pomoże?

To piękne zdjęcie znalazłam na www.foto.forum.gazeta.pl
Są inne,równie piękne.

czwartek, 18 marca 2010

zawsze jest powód żeby być szczęśliwym...


Podobno ambitni ludzie mają zawsze jakieś marzenia,cele do osiągnięcia.Coś planują,nad czymś pracują,czegoś pragną.Magnolie właśnie zaplanowały sobie temat takich marzeń.Teraz tylko wszystko zależy od przychylności ważnych ludzi.Jeśli są przychylni,nie zawiedziemy ich.Nie zawiedziemy też Was.Zanim jednak dowiecie się co to za marzenia do zrealizowania,my musimy je sobie ułożyć.Nasze marzenia mają już wyrażny kształt,są w określonych kolorach.Już tak bardzo chcemy przenieść je w rzeczywisty wymiar,ale jeszcze się w nocy śnią a w dzień zmuszają do zamyśleń,zadumań,zawieszeń.Oczy wtedy patrzą w przestrzeń,milkniesz,nie słyszysz nic co się wokół dzieje.Jesteś tam i jak w zwolnionym niemym filmie,klatka po klatce,uwalniają się obrazy.Widzisz tę przestrzeń,klimat,czujesz zapachy,słyszysz muzykę,światło przygasa,zapalają się świece w oknie,wszyscy się uśmiechają.Proszę trzymajcie kciuki,żeby ten czar nie prysł!To musi się spełnić!

piątek, 12 marca 2010

sen?

Obudziłam się dziś w nocy,ale tak nie do końca i coś wymyślałam.Musiałam bardzo ważną rzecz wymyślić.To było naprawdę bardzo ważne.Miałam coś wpisać tu na blogu.Takie mądre zdania mi się udawało wymyślić...a teraz nic nie pamiętam.Co to było?Wyrzuty sumienia,że tak mało piszę?Książka Marzyńskiego?Wspaniała zresztą,jak wszystkie polecone przez Aniuszkę.A może to była obawa,że nie obudzę się na czas.I tak przecież budzę się przed budzikiem.Nic już teraz nie pamiętam.Szkoda,mam taką pustkę w głowie.Następnym razem położę się z laptopem.Wtedy może uratuję te myśli,jestem pewna,że warto... A może to był tylko sen?

piątek, 26 lutego 2010

Co ma szampan do golonki???


Dziwni są Ci mężczyźni,niby już tacy wyedukowani,a nie mogą pojąć jak wiele znaczy światło świec,szampan,truskawki.Czy tak trudno zrozumieć,że czasem lepiej nic nie mówić,niż palnąć gafę o owocach bez smaku,od których boli brzuch?Albo czy tak trudno pojąć,że lampa przy telewizorze powinna również ładnie wyglądać,nie tylko chronić oczy?O motylach w brzuchu już nie wspomnę,bo jeden z drugim pomyślą,że mam pasożyty.Rozumiem,że mają tam te swoje pudełka,rozumiem,że te pudełka się nie dotykają.Rozumiem,że najważniejsze jest to pudełko w którym nic nie ma.Wcale nie zamierzam zaglądać do tego pudełka,nawet siłą mnie tam nikt nie zaciągnie.Nie rozumiem tylko dlaczego nie zapakują sobie pudełka z napisem "aleocojejchodzi". W niektórych sytuacjach było by jak znalazł.Nawet nie chcę tego zrozumieć,strzelę sobie focha i będę siedzieć cichutko w kąciku a moje neurony będą wysyłać sygnały do siebie wzajemnie,i nie potrzebuję,żeby mnie kto wysłuchał,czy przytulił.Napiszę sobie coś na blogu,a jutro założę różowe okulary i kupię sobie różowe tulipany :\

wtorek, 16 lutego 2010

O wyższości zapominania nad niechęcią


Od dłuższego czasu budząc się rano nie spieszę się nigdzie.Ani do pracy,ani z dziećmi do szkoły,ani na zakupy.Myśli moje tak sobie krążą nade mną i przyglądają mi się.Ja też się im przyglądam.Z tego przyglądania się nic jak dotąd nie wynika ale poranki zawsze wyglądają podobnie czyli tak" STOP wyłączyć alarm nocny STOP wypuścić psy żeby nie nasikały STOP zrobić siusiu STOP wpuścić psy STOP kuchnia STOP karma dla psów STOP prawa ręka Gamcia lewa ręka Filutek STOP nalać wody do miseczki STOP wypuścić psy bo znów muszą STOP czajnik włączyć STOP wpuścić psy STOP radio włączyć STOP kubeczek wyjąć ze zmywarki STOP kawa STOP prysznic wziąć STOP znów włączyć czajnik bo już woda ostygła STOP poczekać aż troszkę ostygnie bo wrzątkiem zalać kawa nie smakuje STOP zalać STOP otworzyć pocztę STOP ważne e-maile przeczytać STOP na ważne e-maile odpowiedzieć STOP kawę wczorajszą wyjąć z a włożyć dzisiejszą do mikrofalówki STOP ubrać się STOP zrobić makijaż stop wyjść STOP".Chciałabym zmienić coś w tych porannych telegramach.Marzy mi się taki ekspres do kawy który kulturalnie powie "dzień dobry" zaproponuje podwójne lub pojedyncze espresso,zawoła "Twoja kawa już gotowa" nie narzucając się kiedy kawa będzie gotowa,podgrzeje ją jeśli nie przyjdziesz od razu,wypuści psy,wsypie karmę,obudzi Go,ogoli Go i zmusi do miłego uśmiechu...
Rozmarzyłam się,jeszcze lepiej byłoby gdyby On wstał pierwszy i przyniósł pachnący kubeczek do łóżka ale to już zupełnie nierealne... STOP Załączam zdjęcie mrówki która mnie dziś odwiedziła,niestety mój aparat w telefonie ma słaby wzrok.Musicie mi uwierzyć na słowo,to naprawdę mrówka.Czyli wiosna tuż,tuż jak śniegi stopnieją i odpłyną do morza będzie znów ciepło słonecznie i miło....STOP

sobota, 6 lutego 2010

Jak ten czas ucieka, już Purim niedługo...


A ja dziś wspominałam Chanukę...
Dziewczynki wysiadły i pobiegły.Widziałam kątem oka, jak trzech facetów których minęły, odwrócili głowy na trzy,cztery,w odruchu bezwarunkowym.Jeżdziłam wokół chyba ze trzy razy z nadzieją,że znajdę w końcu jakieś miejsce.Parę razy przekroczyłam linię ciągłą i skręciłam tam gdzie nie powinnam.Mijani ludzie , szczególnie dwaj policjanci którzy stali przed teatrem i tupali z zimna ciężkimi buciorami,na pewno to zauważyli.Na szczęście stali pod teatrem zupełnie w innym celu niż łapanie drogowych przestępców i nic ich nie obchodziło.Zaparkowałam na połówce miejsca parkingowego i połówce zakreskowanej.Przez myśl mi przeszło,że w ten sposób zapłacę tylko pół mandatu.W każdym razie na pewno użyję tego argumentu jakby było trzeba.Miejsce a właściwie jego połowa znalazło się na wprost wejścia do tego ogromnego koś
cioła którego nazwy, czy tam wezwania zawsze zapominam.
Reasumując, zaparkowałam pod kościołem i pobiegłam do synagogi.Bardzo mi się to spodobało,więc natychmiast podzieliłam się spostrzeżeniem z Aniuszką.
Oczywiście spóżniłam się na zapalenie świateł chanukowych,jak dobiegłam było już po wszystkim.Tak strasznie zimno,wiatr docierał pod grube ubrania i smagał po twarzach.Mimo to wszyscy się uśmiechali,w końcu troszkę cieplej zrobiło się od tego kolejnego światełka.
Aniuszka i Ewcia stały obok Tal.
-Czy wiesz,że je kocham?-spytała mnie Tal po angielsku wskazując na Anię i Ewę.
-Tak,wiem.Ja też je kocham.-odpowiedziałam z dumą.Za chwilę już żałowałam,że nie wspomniałam jak one ją kochają i ile dobrego od nich o niej słyszałam.
Wymieniłyśmy jeszcze kilka miłych zdań,a raczej to ona mówiła a ja się uśmiechałam.Zawsze w takich momentach mam kompleksy i zapominam słów.Potem obiecuję sobie,że podciągnę się w angielskim.Zaraz uświadamiam sobie,że to niemożliwe bo nie znajdę wystarczająco dużo czasu i najważniejsze, samozaparcia.
Tal przyjechała na święta z Izraela,a tam ciepło jak u nas w maju. Przywiozła ze sobą mnóstwo uśmiechu. Wszyscy czekali jeszcze na koncert.Grał tego dnia zespół Cukunft.Młodzi mówią,że są dobrzy bo tak bardzo nie "żydzą".
Mnie się podoba również jak trochę "żydzą".Kiedyś pojechałam z przyjaciółkami do Kazimierza nad Wisłą na koncert Rzeszów Klezmer Band.Grali u Fryzjera :).Ci to dopiero "żydzą",a było fantastycznie.
Wreszcie tłumek pod synagogą zaczął się wspinać po schodkach do wejścia.Dziwne jest to wejście,takie zupełnie nie główne.Pewnie dlatego,że trudno byłoby zainstalować od właściwej strony akwarium dla ochroniarzy.Już przyzwyczaiłam się do tych kontroli.Kiedyś się trochę bałam potem irytowały mnie
.Nie dlatego,że mnie kontrolują tylko, że te kontrole w ogóle są potrzebne.Kilka lat temu, gdy wchodziłam do jakiegoś budynku Gminy Żydowskiej, ochroniarze nie poznawali mnie.Jeden raz nawet poproszono mnie o otwarcie torebki.Teraz wydaje mi się,że jestem rozpoznawana.
Cieszę się , że to się zmieniło.


niedziela, 31 stycznia 2010

Wieczór autorski !

No i odbył się pierwszy w" stalowych magnoliach" wieczór autorski.Dobrze,że udało się go teraz zorganizować, bo już wkrótce autorka nie miałaby dla nas czasu, rozchwytywana przez media i inne tabloidy. Atmosfera cieplutka mimo 20-to stopniowego mrozu za oknem.Kasia mocno wzruszona,czytała nam swoje ulubione fragmenty z egzemplarza roboczego.Świece płonęły,łzy wzruszenia płynęły.Jeszcze fizycznie żadna z nas nie widziała na oczy tej książki.Dopiero jest wirtualnie w księgarniach internetowych,ale wszystkie obiecują sobie solennie, że jak tylko się pojawi to i sobie kupią i obdarują kolejnymi sztukami wszystkie kobiety ze swojego otoczenia.Nie będziemy zamawiać kurierem czy innym rodzajem transportu.Jesteśmy tradycjonalistkami.Nie odbierzemy sobie przyjemności sięgnięcia na półkę w księgarni po pierwsze wydanie "Zemsty Drugiej żony".
Na babiniec przybyły najfajniejsze dziewczyny ,świętowałyśmy szampanem sukces naszej małej Kasieńki.Pisanie książki miało być dla niej terapią zajęciową, jak nasze kulkowanie filcu o którym też napiszę, a stało się drogą do sukcesu.Teraz kiedy książka już wydana,nasza Kasia z nutką nostalgii wspomina przyczynę jej powstania.Okazało się,że w życiu wszystko czemuś służy i po coś jest.Troszkę Kasi też zawdzięczam to że powstał ten blog .Odnalazłam przyjemność w opisywaniu chwil,tych które warte są opisania i z których składa się życie.

Ps. Kilka zdjęć natychmiast po tym jak mąż Małgosi spakuje jej fotki do e-maila z moim adresem.
To chyba troszkę skąplikowane więc poczekajmy. :)

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Troszkę wspomnień.
Kiedyś, do atelier wchodziło się jeszcze przez dom. Mijało się dwie małe dziewczynki sterczące najczęściej przy poręczy schodów i tęsknie wołające do mamy(czyli do mnie)aby pozwoliła im zejść do siebie.
Aniuszka ,już wtedy pięciolatka była bardziej dorosła , przychodząc na dół zabierała ze sobą lalkę i udawała mamę.

Dwuletnia Ewcia natomiast,zupełnie jak jamnik Gufik wskakiwała klientkom na kolana.Gufik natychmiast zasypiał przy monotonnym szumie suszarki,Ewcia natomiast zupełnie nie zwracając uwagi na to co się wokół niej dzieje,robiła dziwne miny do własnego odbicia w lustrze. To sprawdzała jak daleko sięga język wyciągnięty na brodę,to marszczyła czoło i robiła straszne oczy,co zwykle rozśmieszało ją rubasznie.To była wspaniała zabawa.Jedynie dźwięki rozpoczynającej się właśnie Dobranocki w telewizji były w stanie oderwać je od zabawy w salonie mamy.To były czasy! Dzieci oglądały Dobranocki...

niedziela, 24 stycznia 2010

Początek...



Początek...to wcale nie początek.Stalowe magnolie istnieją już wiele lat.Tylko dopiero teraz postanowiłam o nich napisać.Bardzo na to zasługują.Te stalowe magnolie,nie ja.To nie jest typowy salon urody,to babski klub,magiczne miejsce,"odstresownia poświąteczna",renowacja antyków jak mawia jedna nasza przyjaciółka i jeszcze wiele innych funkcji spełniają te magnolie stalowe.

Przyjaciółki ,tak nazywamy w myślach dziewczyny które nas odwiedzają.
Właśnie przyjaciółki nie klientki.
Bo przecież komu się robi nowy kolor włosów po burzliwym romansie zakończonym jeszcze burzliwszym zerwaniem.Czyż nie przyjaciółce?Do nowego koloru włosów oczywiście musi pasować kolor czerwonego cierpkiego wina, po którym łzy płyną tak lekko...ale mniej bolą.

Czy to nie przyjaciółka zdradzi Ci gdzie teraz kupić najlepszą kieckę,do której powinnaś wprawdzie schudnąć ale nie za dużo,bo piersi Ci obwisną...

Czy kiedy przychodzisz wkurzona na męża, za to ,że zapomniał właśnie od
ebrać dziecko z przedszkola, bo robi po godzinach projekt jakiegoś dziwnego urządzenia którego nazwy zawsze zapominasz i od progu wołasz "czekoladę na twarz i ciało i koniak do kawy poproszę",wołasz do przyjaciółek?

Czy kiedy wracałam z Krakowskiego Kazimierza naładowana pozytywnie emocjami,muzyką,tańcem i radością z kim szybko chcę się podzielić tym wszystkim,tylko z nimi,z Małgosią, z naszą Anią,z Allą i innymi dziewczynami naszymi.

No tak,od początku tak nie było.Stalowe magnolie kiedyś były zwykłym miejscem gdzie wykonuje się usługi fryzjersko kosmetyczne.Ale teraz jest całkiem inaczej.Zabiegi kosmetyczne robi się tu tak jakby przy okazji...Już niedługo ,za kilka dni będziemy miały tu WIECZÓR AUTORSKI!!!!Obszerna relacja wkrótce!